Jest bardzo wiele przesłanek świadczących o tym, że nadmiar sodu w stosunku do potasu może mieć znaczenie w procesie powstawania zmian nowotworowych. Ludzie na diecie wysokopotasowej chorują rzadziej, na wysokosodowej częściej. Choroby, w których rośnie poziom potasu we krwi wiążą się z niższą zachorowalnością, podobnie schorzenia w których organizm traci ten pierwiastek prowadzą do zwiększonego ryzyka. Twierdzenie „dieta wysokopotasowa niskosodowa zmniejsza ryzyko raka” zdaje się mieć mocne podstawy. Link do opracowania na ten temat:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/labs/articles/9216787/
Otwartym jest pytanie, czy regulując ich wzajemny stosunek gdy już zachorujemy, zwiększamy szansę na samowyleczenie albo chociaż spowalniamy rozwój choroby. Do tej pory nie przeprowadzono odpowiednich badań (bo i po co, przecież nie opatentuje się bananów…), trzeba opierać się na przesłankach. Ale jako że praktycznie wszyscy w Polsce jemy za dużo sodu a za mało potasu, wyrównanie ich poziomów suplementami i kilkoma zasadami nikomu nie powinno zaszkodzić, a może pomóc w wielu innych schorzeniach.
Średnie spożycie potasu wynosi 2500 mg, zaś sodu 3500 mg. Rekomendowane zaś to 4000 mg potasu i mniej niż 2300 mg sodu. W praktyce nawet zwiększając dwukrotnie spożycie potasu, jednocześnie obniżając zjadany przez nas sód o połowę, odniesiemy jedynie korzyści zdrowotne, niezależnie od ewentualnego działania przeciwnowotworowego.
Najwięcej sodu zawierają produkty odzwierzęce: słone sery, mięso, ryby. Ma go też w nadmiarze wszystko, co solone, a więc wszelkiego rodzaju fastfoody, słone paluszki, przyprawy. Jako że w naturalnym środowisku człowieka sód był rzadko spotykaną substancją, te rzeczy są dla nas smaczniejsze, tyle, że obecnie z sodem nie ma problemu, więc ten sam mechanizm, który pozwalał nam kiedyś przeżyć, obecnie nas zabija. Trzeba, niestety, opanować apetyt.

Najlepsze źródła potasu z kolei to wszelkiego rodzaju warzywa i owoce: jeden banan ma prawie 500 mg, w pomarańczy znajdziemy 300 mg, zaś w szklance gotowanej soczewicy 350 mg. Bardzo bogatym źródłem są soki pomidorowe (niestety z reguły solone, przez co mają też bardzo dużo sodu), podobnie dużo można go znaleźć w samych pomidorach.
Niezwykle pomocne są suplementy. Za dosłownie grosze można kupić chlorek potasu, czyli substancję prawie identyczną do soli kuchennej czyli chlorku sodu. Można go zmieszać w stosunku 1 do 1 z solą i używać w kuchni, jest to zresztą polecane nawet osobom zdrowym, które mają niezbyt zdrową dietę. Chlorek potasu jest słony (chociaż nie identyczny w smaku ze zwykłą solą) i stosowanie takich „mieszanek” pozwala zmienić szkodliwe proporcje sodu do potasu w naszej codziennej diecie na nieco mniej szkodliwe. Oczywiście nie zastąpi to owoców i warzyw, ale przygotowanie takiej mieszanki zajmuje parę sekund raz na kilka miesięcy. Można też rozpuszczać chlorek potasu w wodzie i normalnie pić, jedynym problemem będzie wtedy wprowadzenie nadmiaru chlorków do organizmu, ale nie są one jakoś szczególnie mocno szkodliwe. Osoby mające problem z nerkami powinny jednak uważać. Nieco więcej kosztują inne suplementy potasu, ale w dalszym ciągu są to niewielkie sumy. W 1 gramie chlorku jest go około pół grama (500 mg), wagi pozwalające odmierzać takie dawki kosztują obecnie kilkanaście zł. Mieszankę soli zwykłej i potasowej można kupić w sklepach spożywczych, jako sól dietetyczną, warto poszukać takiej z proporcją składników 1:1.
Cytrynian potasu jest często polecaną alternatywą, zawiera około 0,3 grama interesującego nas pierwiastka w 1 gramie. Niestety, badania sugerują, że wysokie spożycie cytrynianów nie jest wskazane w chorobie nowotworowej.
Trzeba pamiętać o tym, że najwięcej zarówno sodu, jak i potasu traci się w procesie pocenia, tak w czasie treningu, jak i w saunie czy np podczas gorącej kąpieli czy pod prysznicem. Podobnie spożywanie dużej ilości płynów wypłukuje obydwa te pierwiastki, zaś ich największym wrogiem są rozwolnienia. Kolejna rzecz warta uwzględnienia to fakt, że trudniej go przyswoić jeśli mamy niedobór magnezu, jego z kolei nie przyswoimy bez witaminy D3.
Bardzo agresywne uzupełnianie potasu i wypłukiwanie sodu NIE jest bezpieczne. Może doprowadzić do ciężkich, nawet śmiertelnych powikłań. Tutaj trzeba wypracować „złoty środek”, utrzymywać lekko podwyższony stosunek w diecie, tak, żeby zmieniał się on powoli WEWNĄTRZ KOMÓREK, ale jednocześnie nie dopuścić do tego, żeby poziom sodu WE KRWI spadł poniżej minimum. Odnotowano już kilka przypadków zgonów z powodu zbyt agresywnego wypłukiwania sodu z organizmu. Dlatego też, o wiele bezpieczniejsze jest zwiększanie spożycia potasu, zamiast drastycznego obcinania spożycia soli, gdyż niewielka ilość jest nam absolutnie niezbędna do życia. Potas nie jest groźny i nawet bardzo duże dawki zostaną szybko wydalone z organizmu, o ile nie dostarczymy ich w bardzo krótkim czasie i nie mamy ciężkiej choroby nerek. Ogólnie jednak nie powinno się przekraczać 10 gramów (10 000 mg) dziennie, nawet przy próbach bardzo szybkiego uzupełnienia niedoborów (normalne dzienne zapotrzebowanie to 4000 mg, 4 gramy). W przypadku wątpliwości albo jeśli mamy jakąkolwiek chorobę zaburzającą stosunek potasu do sodu we krwi, powinno się regularnie wykonywać badania elektrolitów, kosztują kilka zł. Niebezpieczne sygnały zbyt niskiego sodu to nocne poty, zaburzenia ciśnienia krwi czy zawroty głowy.
Zbliżoną terapią jest stosowanie chlorku cezu. Wbrew groźnie brzmiącej nazwie, cez jest absolutnie bezpieczny o ile nie zastosuje się zbyt dużej dawki (przypominam, że zbyt duża dawka wody z kranu też zabija). Cez jest przez nasz organizm traktowany tak, jak potas i w zasadzie można powiedzieć, że jest on jego „mocniejszą” wersją. Zarówno jeden, jak i drugi zmieniają pH wewnątrz komórki, tyle że cez robi to nieco mocniej, jest przez to nieco skuteczniejszy. Niestety, koszty zakupu są koszmarne. Ponieważ brak jest dokładnych badań, ciężko powiedzieć, czy zakup się kalkuluje, nie można też powiedzieć jakie dawki są optymalne. Z reguły zaleca się 2 do 3 gramów chlorku cezu dziennie.
Z jego stosowaniem wiąże się jedno bardzo poważne zagrożenie. Potrafi on wybić potas z mięśnia sercowego, co wprost prowadzi do stanu bezpośrednio zagrażającemu życiu. Jest to efekt wielomiesięcznej suplementacji, w czasie której w komórkach serca jeden z nich stopniowo zastępowany jest drugim. Może wtedy wystąpić silny atak arytmii który często kończy się zgonem. Stosowanie jednocześnie potasu oraz niskich dawek (1-1,5 grama) chlorku cezu całkowicie zabezpiecza przed tym powikłaniem, które zresztą jest bardzo rzadkie i wymaga wielu miesięcy ciągłej terapii większymi dawkami. W przypadku wątpliwości można stosować 1-2 miesięczną suplementację dawkami 1 gram dziennie, wtedy ryzyko powikłań będzie praktycznie zerowe.
Opisano grupę pacjentów, która leczyła się chlorkiem cezu z niezwykle wysoką skutecznością. Zawiodły wszelkie normalne metody lecznicze, lekarze określili ich stan jako terminalny i polecili czekać na śmierć. Eksperymentalnie zastosowano chlorek cezu w dawce 6 do 9 gramów, podzielone na kilka porcji w ciągu dnia. Wyniki były wręcz oszałamiające: połowę pacjentów udało się uratować! Co więcej, jeśli odliczyć przypadki tak zaawansowanej choroby, że zgon nastąpił po kilku dniach i żadne leczenie nie miało prawa pomóc, okazuje się, że przeżyło 2/3 pacjentów.
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/6522427
W tym badaniu chlorek cezu powstrzymywał rozwój jednego z typów raka prostaty u myszy, nie mając jednak żadnego wpływu na inny typ:
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17294190
Ceny chlorku cezu w Europie są koszmarne, można jednak próbować sprowadzać z Chin, gdzie za kilogram nie powinno się zapłacić więcej niż 200-300 zł.
Koszt miesięcznej terapii dawkami 1 grama dziennie to ponad 100 zł, przy cenach jakie mamy w kraju w roku 2022. Sprowadzając z Chin, cena spadnie kilkukrotnie.