Dieta dra Ornisha

Obecnie na świecie istnieje jedna, podkreślam, jedna jedyna dieta, której skuteczność w przypadku nowotworów została przynajmniej wstępnie przebadana i potwierdzona. Dziesiątki różnych diet są reklamowanych na przeróżnych forach i grupach internetowych (kilka omówię w osobnym dziale), ale one wszystkie są wyssane z palca. Jeśli ktoś będzie wam wmawiał, że jest inaczej, zapytajcie go o badanie. W XXI wieku jeśli mówimy „coś działa”, to powinniśmy też dostarczyć dowód na to działanie, a w medycynie dowodem jest przedstawienie badań, w których dwie grupy chorych otrzymały losowo lek albo placebo, po czym grupa otrzymująca lek wyzdrowiała. Nie można oczywiście stworzyć diety placebo, więc w tym wypadku porównuje się z grupą, która nic nie zmieniała w życiu.

Jest to dieta dra Ornisha, z którą wiąże się ciekawa historia: otóż medycyna od początku swojego istnienia całkowicie ignorowała aspekt żywieniowy, tak jakby wierzono, że nasze zdrowie nie zależy od tego co jemy, albo jakby celowo ignorowano zagadnienie zapobiegania chorobom. Ma to pewien pokrętny sens, osoby zdrowe nie są źródłem dochodu dla koncernów farmaceutycznych, a to właśnie koncerny są głównymi sponsorami badań. Dziwi jedynie brak badań prowadzonych przez instytucje rządowe, wydaje się miliardy dolarów szukając leku na raka, a od początku istnienia ludzkości nie sprawdzono nawet, co trzeba jeść, albo czego nie wolno jeść, żeby nie zachorować? Może nie chodzi o to, żeby złapać króliczka, ale żeby go gonić?

Wróćmy do dra Ornisha. Jest to wybitny naukowiec, pracownik jednego z czołowych instytutów naukowych (pierwsza trójka w światowym rankingu ośrodków badawczych skupionych na medycynie, dla porównania, polskie uczelnie nie mieszczą się w pierwszych 300), osobisty lekarz byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych, którego uratował przed poważną chorobą serca – dzięki diecie. Pewnego dnia zaproponował jednak coś, co sprawiło, że koledzy zaczęli się od niego odwracać: otóż chciał sprawdzić skuteczność zmiany diety w leczeniu chorób serca! Nie zapobieganiu, ale właśnie leczeniu! W środowiskach medycznych jedyną metodą leczenia były bardzo drogie operacje (główne źródło utrzymania wielu klinik), a także stosowanie drogich leków do końca życia (główne źródło utrzymania wielu koncernów farmaceutycznych i aptek). Oczywiste dla naukowców było, że działają tylko te dwie rzeczy, a jeśli ktoś twierdził, że można inaczej, stawał się wyklęty. Pomimo wybitnych osiągnięć, dr Ornish nie otrzymał żadnych funduszy na przeprowadzenie badań, sugerowano mu też, że powinien zająć się czym innym. Nie rezygnował jednak, pomimo szykan, za własne pieniądze przeprowadził badanie (tego typu próby kosztują setki tysięcy dolarów!). Efekt był porażający: w ciągu kilku lat przestrzegania ułożonej przez niego diety, u chorych cofnęły się zmiany w tętnicach, a ilość problemów typu bóle w klatce piersiowej czy konieczność wezwania karetki, drastycznie spadła. Dogmat medycyny o „nieuleczalności” miażdżycy legł w gruzach.

Ornish poszedł za ciosem. Jego kolejna próba dotyczyła leczenia nowotworów. Tutaj już większość otwarcie pukała się w głowę, inni jednak, nauczeni doświadczeniem, obserwowali ostrożnie przebieg badań. Pacjentów z początkowymi stadiami raka prostaty podzielono na dwie grupy, jedna oczywiście nic nie zmieniała w swoim życiu, druga połowa przeszła na specjalną dietę. Efekt badania był oszałamiający. W środowisku naukowym zawrzało. Rak się cofnął. U każdego pacjenta na diecie Ornisha PSA spadło, co więcej, spadek był wprost proporcjonalny do tego, w jakim stopniu stosowali się do zaleceń. Szczegółowe badania wykazały, że pod wpływem zmiany diety u chorych zmienił się cały garnitur aktywnych genów: wyciszyło się kilkadziesiąt odpowiedzialnych za przyspieszanie rozwoju raka, uaktywniło kilkaset odpowiedzialnych za walkę z nowotworem. Aktywność komórek odpornościowych odpowiedzialnych za atakowanie guza zwiększyła się kilkukrotnie. Zwykła zmiana sposobu odżywiania okazała się skuteczniejsza, niż jakakolwiek znana medycynie „normalna” terapia. W praktyce oznacza to, że gdyby cała ludzkość przeszła na ten sposób odżywiania, rak prostaty praktycznie przestałby istnieć (obecnie zabija co trzydziestego mężczyznę), podobnie zresztą jak choroby serca. Konia z rzędem temu, kto od swojego lekarza usłyszał o tej diecie, czy to od onkologa, czy od kardiologa. Diety nie można sprzedać, nie można na niej zarobić, więc nie mówi się o niej lekarzom, a oni z kolei nie mają jak powiedzieć o tym pacjentom.

Dieta wegetariańska i wegańska w leczeniu raka
„Vegan plate at Bolhoed health food restaurant” by Rain Rabbit is licensed with CC BY-NC 2.0.

Na czym ta cudowna dieta polega? Jest banalna. To niskotłuszczowa dieta wegańska połączona z kilkoma suplementami. Ornish wyszedł z założenia tak prostego, że mogło na nie wpaść tylko dziecko albo geniusz. Uznał, że najwłaściwszym pożywieniem będzie takie, które jest w miarę zbliżone do diety naszych przodków. Nie jedli oni (wbrew temu, co gdzieniegdzie można w internecie przeczytać) tłuszczu, więc wyeliminował go z diety. Nie jedli też produktów mocno przetworzonych. W diecie Ornisha nie ma miejsca na nic, co jest zbytnio zmienione, nie ma miejsca na proste cukry, nie ma miejsca na żaden tłuszcz nasycony, nie ma miejsca na mięso, mleko czy jajka. Dodatkowo stosuje on dwa suplementy, kapsułki z omega 3 oraz witaminę B12. Co więcej, ma on bardzo mądre podejście, które staram się też przekazać na tej stronce: nie namawia ludzi do całkowitej zmiany diety. Nie mówi im „musicie przestać jeść hamburgery, jeśli chcecie być zdrowi”. Zamiast tego mówi „jeśli zjecie w tym tygodniu trzy hamburgery zamiast czterech, to będzie to bardzo dobry krok w kierunku zdrowia. Jeśli tylko raz w tygodniu będziecie przestrzegać zaleceń, to będzie to o cały dzień więcej, niż gdybyście w ogóle tego nie robili”. Oczywiście w przypadku chorych na raka, gdy liczy się każdy dzień, nie można pozwolić sobie na tak małe kroki, jeśli dieta zadziała zbyt wolno, to może się okazać, że to tak jakby w ogóle nie zadziałała, bo rak okazał się szybszy…

Podsumowując: jemy wszystko, co nie zawiera tłuszczu nasyconego, nie jemy rzeczy mocno przetworzonych szczególnie tych, w których nie można nawet rozpoznać z czego są zrobione. Odpadają lody, odpada cola, nie ma miejsca na cukierki, jeśli makaron to razowy, koniec z pizzą. Pora na kanapki z pastą warzywną, sałatki, warzywa i owoce. Zamiast smażenia -duszenie warzyw.

Czy uważam dietę dra Ornisha za najlepszą z możliwych? Nie, według mnie bardzo wiele można w niej zmienić. Oczywiście podstawą musi być dieta wegańska niskotłuszczowa, ale to tak naprawdę jest cały zbiór diet, z których jedne muszą być bardziej skuteczne, inne mniej. Jeśli ktoś chce się oprzeć na źródłach, to może wygooglać dietę „spectrum” dra Ornisha.

Co bym w tej diecie udoskonalił. Przede wszystkim oparłbym ją w nieco większym stopniu na surowych warzywach i owocach. Bardzo dobrym „patentem” na posiłki mające wyjątkowo duży stosunek składników odżywczych do kalorii jest robienie wszelkiego rodzaju „szejków”. Należy kupić blender kielichowy i tutaj naprawdę nie warto brać tanich blenderów o małej mocy, bo po prostu nie będą one w stanie odpowiednio rozdrobnić warzyw i owoców, ideał to sprzęt o mocy ponad 800W. Można do niego wrzucić co tylko się chce: truskawki, banany, pietruszkę, brokuły, jabłka, wszystko czego dusza zapragnie. Po kilku minutach mieszania mamy pyszny koktajl, który co więcej jest pełnowartościowym posiłkiem. Największa zaleta takiego rozwiązania to oszczędność czasu, w dosłownie kilka minut można przyrządzić śniadanie.

Warto w tym miejscu wspomnieć o przypadku Steve’a Jobsa. Internetowi ignoranci często podają to jako „dowód” na to, że terapia Ornisha nie działa, a nawet jest szkodliwa: w końcu Jobs zaufał mu, zastosował jego metody i zmarł na raka! Są tutaj dwa kłamstwa. Po pierwsze, co prawda Jobs faktycznie kontaktował się z drem Ornishem, ale usłyszał od niego, że powinien natychmiast zgodzić się na operację i normalne leczenie. Po drugie zaś, gdy Steve zignorował tę poradę Ornisha i zaczął leczyć się na własną rękę, również nie stosował się do jego zaleceń dietetycznych. Niemniej przypadek Jobsa jest bardzo dobrą nauką: próba wyleczenia się samą dietą jest w praktyce samobójstwem, przed czym nie uratują nawet największe pieniądze pozwalające wynająć najdroższych specjalistów.

Swoją drogą, to dość zabawne, jak za krytykę dra Ornisha, uznanego pracownika jednej z najlepszych światowych uczelni, człowieka którego badania są cytowane na całym świecie, biorą się polscy blogerzy, którzy z trudem maturę napisali.

Przypominam, że zmiana diety jest naprawdę trudnym zadaniem i nie powinna być tym, na czym skupiamy całą naszą energię. Powoli, stopniowo ale wytrwale wprowadzamy w życie zmiany, stopniowo eliminując „najgorsze” produkty, stopniowo zastępując je możliwie zdrowymi. Szczególnie trudne jest wprowadzenie diety typu „witarianizm” i z tym naprawdę warto wstrzymać się do momentu, gdy zrobimy wszystko inne. Jeśli dalej będziemy mieli w sobie energię i chęć do zmian, wtedy czemu nie. Trzeba tylko pamiętać o tym, że jest ona bardzo trudna i na dłuższą metę niewłaściwie prowadzona może poważnie zaszkodzić.

Badanie kliniczne, w którym wykazano skuteczność diety Ornisha w walce z nowotworem prostaty:

https://www.ornish.com/wp-content/uploads/Intensive_Lifestyle_Changes_and_Prostate_Cancer.pdf

Kontynuacja, w której wykryto zmianę aktywnych genów, co może oznaczać, że dieta będzie też przynajmniej w jakimś stopniu skuteczna przy innych nowotworach:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2430265/