Ogólne zasady

Najczęściej informacji o leczeniu raka szuka nie osoba chora, ale jej rodzina, dzieci bądź wnuki. I – niestety – w praktycznie każdym przypadku okazuje się, że osoba chora odrzuca pomoc. Telewizor powiedział, że internet kłamie i koniec, nie ma dyskusji. Zdarza się też, że tacy ludzie wpadają w sidła szarlatanów: „ha, kupię witaminę C, strukturyzator wody i na pewno wyzdrowieję!”. Mechanizm zbliżony do zakupu zestawu garnków za 15 000 zł. Niestety, nie jestem w stanie podać żadnego sposobu na przekonanie starszych osób do zmiany zdania, w tym wypadku nie pomogę. Rodzice czy dziadkowie bardzo często będą robić wszystko na przekór, po to tylko, by pokazać swoją władzę nad dziećmi czy wnukami.

Jeśli jednak ktoś już się zdecydował na leczenie alternatywne, podstawą powinien być plan. Nie ma sensu rzucać się głową w przód w jakieś metody, przede wszystkim NIKOMU nie wolno wierzyć na słowo, zwłaszcza internetowym szamanom. Wszystkie informacje powinno się sprawdzić, te podane na tej stronie mają oparcie w przeprowadzonych badaniach naukowych, ale to też trzeba samodzielnie sprawdzić. Oczywiście osoba nie mająca nigdy do czynienia z medycyną będzie miała spore problemy z odróżnieniem źródeł wiarygodnych od tych mniej wiarygodnych, co więcej, ludzie nawet stojąc twarzą w twarz z wyrokiem śmierci w postaci nowotworu, dalej nie potrafią zacząć MYŚLEĆ. Czytając w internecie „przeprowadzono takie i takie badania”, powiedzą potem „przeprowadzono badanie” zamiast „ktoś na blogu napisał / na youtube powiedział, że przeprowadzono badanie”. Większość „badań naukowych”, na które powołują się ludzie piszący w internecie po prostu nie istnieje, a te, które są, w rzeczywistości miały zupełnie inny przebieg.

Podstawą planu powinno być więc wypisanie na kartce interesujących nas rzeczy i SPRAWDZENIE ich. Badania kliniczne są zamieszczone w bazie PubMed, jeśli czegoś tam nie ma, to znaczy że to nie jest medycyna i ktoś to sobie wymyślił. Nie jest prawdą, że jacyś mityczni cenzorzy zabraniają zamieszczania badań, na co dowodem są linki do prób klinicznych zamieszczone na tej witrynie. Jedynym cenzorem w świecie nauki są pieniądze, badania nad ziołami nie znajdują sponsorów, dlatego jest ich tak mało.

Na szali jest wasze życie, poświęćcie ten jeden dzień na sprawdzenie metody leczniczej, której zamierzacie je powierzyć. Na tej witrynie starałem się zamieścić informacje sprawdzone i przefiltrowane, ale po pierwsze mnie również powinna dotyczyć zasada „nikomu nie wierz na słowo”, po drugie, przecież mogłem po prostu się pomylić, albo jakieś badania mogły zostać opublikowane po tym, jak skończyłem opracowywać to kompendium. Zawsze można po prostu zajrzeć na forum, do którego link jest na tej stronie, zapytać o szczegóły.

Podkreślam jeszcze raz, chodzi o samodzielne sprawdzenie, o próbę zrozumienia, jak wyglądało badanie, a nie o zapytanie kogoś i bezmyślne oparcie się na tym, co odpowiedział. Wiem, że myślenie boli, ale naprawdę, warto spróbować. Nawet ten jeden jedyny raz.

Strategia walki z rakiem
„Chess Pieces” by plffft is licensed with CC BY 2.0.

Wybierając różnego rodzaju terapie, zawsze starałem się faworyzować te, które dają największą szansę na dobre rezultaty, przy okazji mając stosunkowo niskie koszty. Nie chodzi tylko o pieniądze, ale też o czas i wysiłek, jaki trzeba wyłożyć. Jeśli na przykład namówimy kogoś na kupno wyciskarki i jeżdżenie na targ po owoce organiczne, tak go to wymęczy, że już nie będzie mu się chciało bawić w sprowadzanie witamin zza granicy czy w medytację. Lepiej wybrać dietę mniej pracochłonną, mniej kosztowną, a zaoszczędzony czas i pieniądze przeznaczyć na coś innego. Trzeba pamiętać, że zmiana przyzwyczajeń to ogromny wysiłek, jeśli ktoś całe życie jadł mięso, to przechodząc na dietę Ornisha będzie miał mnóstwo negatywnych bodźców: mniej smaczne posiłki, konieczność gotowania, uczenia się nowych przepisów, frustracja przy szukaniu produktów w sklepie i tak dalej. To może potężnie zniechęcić, a dieta Ornisha jest o wiele, wiele prostsza od diety dr Budwig czy tej z terapii Gersona. Jeśli kogoś namówimy na nie działające lewatywy, nie uda się go namówić na inne, dla odmiany skuteczne metody.

To chyba najważniejsza informacja, którą można znaleźć na tej stronie: ciężka i skomplikowana terapia kosztuje energię, którą można przeznaczyć na trzy dużo prostsze, z których każda jest co prawda nieco mniej skuteczna, ale wszystkie trzy jednocześnie będą miały niesamowicie duży efekt. Naprawdę, nie można przecenić znaczenia tej metody. Widziałem to już dosłownie setki razy w swoim życiu, jako że bardzo długo zajmuję się terapiami alternatywnymi. Ludzie wybierali coś bardzo trudnego, typu terapia Gersona, angażowali się w to bez reszty, nie chcieli nawet słyszeć o czymkolwiek innym.

Tak niestety działa nasz mózg, możemy zrobić tylko pewną określoną ilość rzeczy w życiu, zanim skończy się nam „siła woli” albo najzwyczajniej w świecie czas. Każdy z nas mógłby osiągnąć w życiu o wiele więcej, niż faktycznie osiągnął: tylko od poświęconego czasu zależy, czy będziemy mieć budowę ciała jak Adonis, czy będziemy bogaci (na przykład ucząc się kilku języków programowania), czy zostaniemy mistrzami gry na fortepianie, czy nauczymy się perfekcyjnie trzech języków, co pozwoli zdobyć dwukrotnie lepiej płatną pracę albo w ogóle zarabiać jako tłumacz. Ale nie robimy tego wszystkiego. Nawet nie chodzi o to, że nie mamy czasu, zazwyczaj wolne godziny spędzamy oglądając telewizję czy czytając głupoty w internecie. Po prostu brakuje nam sił. Jeśli źle zaplanujemy swoją walkę z nowotworem, może się skończyć jak w niektórych przypadkach w życiu, gdy ktoś ma pracę której nienawidzi, pochłaniającą mu 12 godzin dziennie, a jest po niej tak zmęczony, że nie ma sił na doskonalenie zawodowe, które pozwoli mu ją zmienić.

Dlatego – podkreślam – powinno się skupić na rzeczach PROSTYCH. Całkowita zmiana diety jest trudna, trzeba zmienić wszystkie swoje przyzwyczajenia, nauczyć się kupować nowe rzeczy, rozpoznawać je w sklepie, w ogóle znaleźć te sklepy, które mają najlepszą ofertę nowego dla nas towaru, gotować nowe rodzaje posiłków, komponować je, wyszukać te, które nam smakują… tyle samo wysiłku kosztuje dosłownie kilkanaście prostszych terapii, z których większość sprowadza się do łyknięcia pojedynczej tabletki. Oczywiście nie oznacza to, żeby z diety zrezygnować, zmiana odżywiania to najważniejsza część walki z chorobą. Ale nie wolno do tego podchodzić fanatycznie: „od dziś zero tłuszczu, czytamy wszystkie etykiety produktów spożywczych, całkowity zakaz smażenia w domu, zero mięsa”. Nie, nie tędy droga. Dietę powinno się zmieniać drobnymi krokami, tak, żeby ta zmiana była ciągła, ale nie przytłaczająca. Jednocześnie powinno się równolegle prowadzić prostsze terapie suplementami.

Podobnie medytacja czy trening relaksacyjny, jeśli będziemy to robić 5 godzin dziennie, to oczywiście będzie to dużo skuteczniejsze. Ale zaangażujemy się w to tak mocno, że nie będzie już w nas siły na zmianę innych rzeczy.

Szczególnie mocno podkreślam te słowa jeśli czyta je ktoś, kto chce zmienić życie swojego bliskiego. Trzeba pamiętać, że osoba chora na raka jest pod wpływem gigantycznego obciążenia psychicznego. Ona naprawdę nie ma czasu na myślenie o dietach czy medytacjach. Ma swoje życie, czasem dzieci, czasem rodziców o których musi zadbać, musi liczyć się z tym, że może mieć tylko kilka miesięcy, aby zostawić po sobie to, co najlepsze. Walka z chorobą nie może być bardziej wycieńczająca, niż sama choroba. Pamiętajmy: małe, spokojne kroki, w pierwszej kolejności te rzeczy, które wymagają najmniej czasu i wysiłku.

Naprawdę nie sposób przecenić znaczenia tych „małych kroków” i drobnych, nawet o niewielkiej skuteczności metod. Są zioła czy witaminy, z których każde według wstępnych badań spowalnia rozwój guza o 5-10%. Niby niewiele. Niby nic, no czy to gra warta świeczki, umrzeć za 6 miesięcy czy za 6 miesięcy i tydzień… ale to nie tak działa. Owszem, jedno zioło spowolni o 5%. Ale drugie też spowolni o 5%, I trzecie. I jeszcze ta witamina która przedłuża o 15%. I lekka zmiana w diecie. I jeszcze ten suplement. Może się okazać, że z tych drobnych zbierze się naprawdę duża rzecz. Niektórzy mają do mnie pretensje, że terapie które sugeruję sprowadzają się do góry tabletek, a przecież powinno się zmienić całe życie pacjenta, żeby pacjent tak na 100% wyzdrowiał.

Ci ludzie chcieliby przerobić każdego pacjenta na medytującego 2 godziny dziennie witarianina, spędzającego każdy weekend w górach i wydającego 150 zł dziennie na jedzenie, które przygotowuje przez kolejne 3 godziny. Tyle, że według mnie ta garść tabletek plus lekka zmiana diety zadziała o wiele skuteczniej, jednocześnie kosztując kilka razy mniej i zajmując raptem kilka minut dziennie. W końcu mocna zmiana diety to tylko jedna jedyna terapia, nawet jeśli jest ona o wiele skuteczniejsza od jakiegokolwiek pojedynczego zioła czy suplementu, to jednak nie będzie lepsza od dziesięciu suplementów jednocześnie. Nie dość, że taka drastyczna dieta zadziała słabiej, to jeszcze będzie wymagała o wiele większego wysiłku.

Bardzo ważna część strategii: nie robić wielu rzeczy naraz. Jeśli ktoś chce zmienić swoje życie, powinien zacząć od kilku niewielkich rzeczy. Gdy wejdą one w nawyk, dorzuca się kolejne. Wtedy w ogóle nie odczuje się obciążenia. Najmocniej człowieka zniechęca próba zrobienia wszystkiego jednocześnie, wtedy ginie się pod natłokiem tych wszystkich nowych rzeczy o których trzeba myśleć. Jeśli najpierw przyzwyczai się do kilku z nich, to w ogóle przestają one być dla nas jakimkolwiek problemem. Zmieniając dietę, można na początek wyrzucić z niej najbardziej szkodliwy produkt, a dodać poranny koktajl owocowo-warzywny. Jak robienie koktajli i wyszukiwanie przepisów przestanie być problemem, można iść dalej. Oczywiście trzeba też uwzględnić to, ile życia dają nam lekarze, inaczej do sprawy podchodzi ktoś, kto ma 5 lat, a inaczej gdy ma 5 tygodni.

Trzeba wziąć pod uwagę czas i obciążenia, które wiążą się z różnymi metodami. Często najważniejsza rzecz, jaką człowiek może zrobić, to spróbować pozostawić po sobie to, co najlepsze. Nie lubimy tej myśli, ale każdy z nas kiedyś umrze. Kwestia tylko kiedy. Żadne metody tak naprawdę nie ratują życia, one jedynie je przedłużają. To nie nasze życie sensu stricto jest najważniejsze, bo jego nigdy nie zachowamy na zawsze, ale nasza spuścizna może przetrwać wieki. Warto poświęcić czas, żeby pożegnać się z rodziną, uregulować wszystko z dziećmi, pogodzić z nieprzyjaciółmi. Szansę na wyzdrowienie niekiedy lepiej traktować jako dodatkowy „bonus”. Choroba może nas bardzo wiele nauczyć – pokazać, co w życiu jest tak naprawdę ważne i istotne.