Terapia Gersona

Każdy chyba słyszał już o terapii Gersona. Wzbudza ona tyleż nadziei, co kontrowersji. Nie, na filmie „Cud terapii Gersona” nie ma całej prawdy, ale nie ma też samych kłamstw. Jest tam przemieszanie informacji prawdziwych z totalnie zmyślonymi, co każdy może zresztą sprawdzić we własnym zakresie w kilka sekund, na przykład porównując podaną w filmie długość życia kilku długowiecznych osób z tym, ile naprawdę żyli. Czy terapia działa? I tak, i nie…

Wiąże się z nią pewne przezabawne zjawisko. Terapia ta ma sprawdzone działanie, opublikowano retrospektywne badania, które wykazały jej skuteczność w leczeniu czerniaka:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/9359807

Jak widać, jej skuteczność jest w tym badaniu po prostu niesamowita, czegoś takiego nie oferuje żadna oficjalna metoda, ile by nie kosztowała. Co w tym zabawnego? Reakcja „racjonalistów”. Przeczytali na jakimś blogu, że terapia Gersona nie może działać, a skoro na blogu tak napisano, to musi być prawda.

Można się od racjonalistów dowiedzieć, że takie próby kliniczne nic nie znaczą, bo przecież można fałszować wyniki i pewnie ktoś za tę próbę zapłacił (ale spróbuj racjonaliście powiedzieć, że próba kliniczna wykazująca skuteczność chemioterapii była sponsorowana i mogła być zafałszowana…), można się dowiedzieć, że terapia nie działa, bo ktoś kiedyś opublikował kilka pojedynczych przypadków, w których ludzie ją stosujący umarli (przy czym w następnym zdaniu racjonalista będzie twierdził, że pojedyncze przypadki nie mają żadnego znaczenia i w medycynie liczą się tylko próby kliniczne). Cyrk na kółkach, ludzie, którzy twierdzą, że trzeba wierzyć badaniom a pojedyncze przypadki są bez znaczenia gdy usłyszą hasło „Gerson” przełączają się na tryb „badania nie mają znaczenia, trzeba wierzyć w pojedyncze przypadki”.

Oczywiście pojedyncze badanie nie jest żadnym rozstrzygającym dowodem, oczywiście mogło być przekłamane. Ale ma wartość tysiące razy większą, niż opis jakiegoś jednego przypadku, gdy u kogoś nie zadziałało. Na tej zasadzie, na jakiej robią to pseudoracjonaliści, można „udowodnić” że chemioterapia nie działa, bo u sąsiadki koleżanki wujka podawali chemię i nic nie pomogło.

Analizując metodę Gersona, każdemu kto chociaż odrobinę zna się na medycynie rzuca się w oczy, że są w niej elementy mające bardzo silne działanie przeciwnowotworowe. Ale są one przeplecione z rzeczami, które zdają się nie mieć żadnego sensu, albo wręcz mogą stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia. Czy jej zastosowanie zwiększy szanse przeżycia? Tak! Czy powinno się ją stosować? Nie. Powinno się wybrać te elementy, które działają, pieniądze i energię poświęcając na uzupełnienie jej innymi metodami.

Pierwsza składowa terapii Gersona to dieta, oparta na wyciskanych sokach. To jest najskuteczniejsza, potwierdzona badaniami klinicznymi (patrz dieta Ornisha) część, ale też jest bardzo trudna i kosztowna, wyciskarka kosztuje majątek, podobnie jak warzywa i owoce organiczne. I tutaj dobra wiadomość dla wszystkich zainteresowanych, jak wykazał dr Ornish, wystarczy wyrzucić z diety tłuszcz nasycony (czyli wszelkie produkty odzwierzęce), aby osiągnąć taki sam efekt. Bez żadnych wyciskarek, soków i całej tej reszty. Jedząc najtańsze warzywa i owoce z hipermarketu osiągniemy podobne rezultaty, co gdybyśmy sprzedali samochód żeby kupić wyciskarkę i owoce do niej.

Potas. W filmie „Cud terapii Gersona” jest podkreślone, że stosują jakąś tajemniczą miksturę – co jest bzdurą. Wszystkie związki potasu przyswajają się w zasadzie identycznie. Nie trzeba jechać do Meksyku żeby odmierzono nam magiczne proporcje mieszanki potasowej, prawdopodobnie pojawiło się to w filmie tylko po to, żeby ludzie nie robili eksperymentów we własnym zakresie. Klinika też chce zarobić.

Jod. Wszystko wskazuje na to, że przynajmniej w niektórych nowotworach może mieć całkiem duże znaczenie.

Co bym kompletnie wywalił z terapii? Lewatywy, które nie mają żadnego potwierdzenia w badaniach, a wręcz odwrotnie, było badanie w którym wykazano, że nic nie dają. Na co bym uważał? Poziom sodu we krwi, już wiele osób miało poważne problemy albo nawet zmarło, gdyż terapia Gersona wypłukała im z organizmu zbyt dużo sodu.

Podsumowując, przypomina mi to szamana, który jednocześnie tańczy taniec zmarłych, podaje antybiotyk i składa dziewicę w ofierze, aby wyleczyć pacjenta z syfilisu. Oczywiście uda mu się, ale mądry człowiek z całej tej szopki wybrałby tylko antybiotyk. Głupek albo zastosuje wszystko, albo też uzna, że cala terapia łącznie z antybiotykiem nie działa, bo taniec zmarłych nie ma uzasadnienia naukowego.