Minerały

Szereg pierwiastków nie tylko zabezpiecza nasz organizm przed uszkodzeniami na poziomie komórki, mogącymi wywołać mutację i zapoczątkować rozwój raka, ale też wzmacnia naturalną odporność, sprawiając, że układ immunologiczny skuteczniej zwalcza chorobę. Wielokrotnie badania wykazały, że poszczególne niedobory żywieniowe mogą dosłownie zwielokrotnić ryzyko rozwoju nowotworów, uzupełnienie ich wszystkich być może zmniejszyłoby zachorowalność do ułamka obecnej. Można podejrzewać, że przynajmniej część z tych niedoborów wpływa na przebieg choroby gdy już się ona rozwinie, co oznacza, że ich uzupełnienie przynajmniej przedłuży życie, a może nawet pozwoli organizmowi wygrać.

Cynk

Chyba najwięcej badań potwierdza pozytywną rolę cynku. Kilka różnych, niezależnych od siebie grup badało wpływ jego stężenia w organizmie na ryzyko zachorowania na poszczególne nowotwory. Wyniki były niesamowite, osoby z najwyższymi wynikami chorowały trzy do pięciu razy rzadziej, w zależności od odmiany choroby, w porównaniu z tymi z największymi niedoborami. To kolosalna różnica. Możliwe, że za epidemię tych schorzeń i wielu innych, w tym na przykład depresji w naszym społeczeństwie częściowo odpowiada dużo niższe średnie spożycie cynku w stosunku do potrzeb. Ale możliwe też jest, że po prostu osoby mające wyższe stężenie ogólnie zdrowiej się odżywiały, stąd różnice.

To bardzo ważny fragment. Nie wiemy, czy niski poziom cynku był przyczyną rozwoju nowotworów, czy może skutkiem na przykład bardzo złej diety, która przy okazji wywołała chorobę. Nie wiedząc tego, nie możemy mieć pewności, czy suplementy pomogą. Póki nie pojawią się badania nad samym procesem suplementacji, nie będziemy wiedzieć na pewno. Na razie nikomu jednak nie spieszy się z ich przeprowadzeniem.

Pojawiają się dwa pytania. Po pierwsze, czy mamy niedobór? Niestety, zwykłe testy z krwi nic nie wykazują, badanie włosa to zwykłe oszustwo, jedynie drogie pomiary cynku wewnątrzkomórkowego dają jako taką odpowiedź, trzeba też wtedy zastanowić się czy normy nie są zaniżone. Pozostaje zgadywać i suplementować w ciemno. Suplement jest śmiesznie tani, jego spożywanie nie wiąże się z żadnym ryzykiem nawet, gdy mamy bardzo wysoki poziom, na szali jest nasze życie, więc czemu nie? I tu pojawia się drugie pytanie, jak go uzupełniać? Powinno to zależeć od tego, ile mamy czasu. Jeśli komuś lekarze dają miesiąc życia, to naprawdę nie ma sensu bawić się dawkami, które wyrównają poziom w organizmie w ciągu 2 lat. Jeśli mamy „luz”, to nie ma z kolei sensu ryzykować skutków ubocznych.

Drobna kalkulacja, uwaga, liczby są „z sufitu” i oczywiście u każdego człowieka będą one nieco inne, ale ogólna zasada się zgadza. Zdrowy człowiek powinien mieć w organizmie około 4 gramów, czyli 4000 mg tego pierwiastka. Przy założeniu że mamy silny niedobór, w naszym organizmie jest 1500 a brakuje nam 2500 mg i tyle powinniśmy dostarczyć, zanim nasz układ odpornościowy zacznie optymalnie działać. Biorąc zalecaną przez lekarzy dawkę 15 mg, przyswoimy z tego 8 mg (reszta nie wchłonie się w jelitach), zaraz potem wysikamy 3. Pozostaje 5 mg, ale trzeba też pamiętać, że jeśli mamy słabą dietę, to bez suplementów tracilibyśmy 2 mg dziennie. Tak naprawdę z tych 15 mg odłożymy 3 mg. Jak widać, uzupełnianie całego niedoboru takimi dawkami zajmie ponad DWA LATA. Dlatego konieczne jest stosowanie ilości dużo większej, rzędu 50 do nawet 100 mg. Powyższa kalkulacja jest zresztą dobrym argumentem przeciw zwolennikom „czystej diety bez suplementów”, samą dietą cynk uzupełniałoby się 4-5 lat. Badanie, w którym kobiety z niskim poziomem cynku miały nawet kilka razy większe ryzyko zachorowania na raka piersi, niż te z wysokim:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3518236/

Z jednorazowej dawki suplementu nie przyswoi się więcej niż kilka, kilkanaście miligramów, powyżej pewnej granicy przyswajalność spada niemal do zera, dlatego powinno się rozbijać to na małe porcje w ciągu dnia – jeśli zdecydujemy się na 50 mg dziennie, powinno to być 5 razy 10 mg, ewentualnie 4 x 12 mg.

Miedź

Nieodłącznie powiązana jest z nim miedź. Niektórzy naukowcy uważają, że jej niedobory w dużym stopniu przyczyniają się do rozwoju raka, inni twierdzą, że nie ma na niego wpływu i w diecie mamy jej zbyt wiele. Badania na myszach wykazały, że bardzo duże dawki miedzi w wodzie nie zwiększyły ryzyka raka. Bez względu na to, która strona ma rację, pewne jest jedno: duże dawki cynku błyskawicznie wypłukują ją z organizmu, mogąc doprowadzić do poważnych powikłań. Może właśnie z tego powodu w badaniach, gdzie stosowano bardzo duże dawki suplementów cynku, ryzyko raka rosło, zamiast spadać. Dlatego powinno się suplementować te dwa pierwiastki jednocześnie, ale jako że konkurują ze sobą, najlepiej nie w tym samym dniu. W praktyce powinno to wyglądać tak, że np przez 5 dni bierzemy duże dawki cynku, rzędu 50-100 mg (przy czym 100 mg to bardzo wysoka dawka i może mieć poważne skutki uboczne), potem przez 2-3 dni miedź w dawce 4-5 mg dziennie, też rozbite na 2-3 porcje w ciągu dnia. W przypadku niektórych nowotworów wątroby ogóle nie jest ona wskazana i wręcz powinna być usuwana z organizmu.

Artykuł o uzupełnianiu cynku i miedzi:

http://naturalneleczenie.com.pl/2018/02/15/uzupelnianie-cynku/

Selen

Duże nadzieje budził selen. Nie jest do końca pewne, czy zapobiega on nowotworom, badania dały sprzeczne wyniki. W niektórych wychodziło kilka razy wyższe ryzyko zachorowania u osób z niedoborami, zaś suplementacja niemal dwukrotnie obniżyła ryzyko zachorowania. W innych z kolei suplementy nic nie pomogły czy wręcz podwyższały ryzyko. Być może sekret tkwi w jodzie, który „współgra” z selenem i w krajach, gdzie go brakuje (tam przeprowadzono badanie które dało wynik negatywny), selen z suplementów po prostu się nie będzie dobrze wykorzystany. No cóż, w Polsce mamy jego niedobory z uwagi na niską jego zawartość w glebach, nie może zaszkodzić, kosztuje niewiele, wybór jest jasny. Jeśli chcemy szybko uzupełnić ewentualny niedobór, na początek warto brać wyższe dawki, być może nawet rzędu nawet 400 mcg dziennie.

Jod

Razem z nim powinno się brać jod. Dziwna historia z tym jodem, w Japonii jedzą go nawet 15 razy więcej niż wynosi górna bezpieczna granica wyznaczona przez WHO  i nie dość, że nic im nie jest, to na dodatek mają dużo lepszy stan zdrowia, w tym tarczycy. Nigdy nie przeprowadzono badań które wykazałyby, ile powinniśmy go tak naprawdę spożywać. Wyznaczono jedynie dawkę „minimalną” przy której nie umieramy na wole tarczycowe z powodu niedoborów i ogłoszono, że jest ona „optymalna”. A co z wszystkimi innymi chorobami, które mogą zależeć od jego stężenia w organizmie, przede wszystkim z rakiem piersi i prostaty? W jednym z badań suplementacja zabezpieczyła myszy przed rozwojem nowotworu piersi. Podano im kancerogen po którym rozwój choroby był nieunikniony, ale te myszy, które dostały jod, przeżyły. W krajach, gdzie spożywa się go najwięcej, zachorowalność na te dwa nowotwory jest 3 do 5 razy niższa. Szereg innych badań wskazuje na potencjalny związek między tym właśnie pierwiastkiem, zarówno komórki prostaty, jak i piersi są zdolne do magazynowania jodu, podobnie jak tarczyca. Nowotwory te zabijają co 30 osobę w krajach rozwiniętych, w związku z tym próby kliniczne z suplementacją powinny być priorytetem. Jest dokładnie odwrotnie, nie dość, że żadnych prób się nie przeprowadza, to na dodatek suplementy jodu są dostępne jedynie na receptę… Ciężko tu zasugerować odpowiednią dawkę. Oficjalne zalecenie mówi o dawce 0,15 mg, ale jak pisałem, jest ono wzięte z sufitu. Są osoby, które źle reagują na jod, suplementacja może nawet ujawnić utajoną chorobę Hashimoto. Chyba najrozsądniej dostosować dawki do „swojej” choroby, może nawet iść na całość przy raku piersi i prostaty, przy innych stosować „zachowawcze” dawki rzędu 0,3 do 0,5 mg, zaczynając od jeszcze niższych. Taka ilość jest w jednej rybie morskiej, więc jest ona absolutnie bezpieczna. W przypadku objawów nadczynności (szybkie bicie serca, podwyższona temperatura, niepokój) należy bezwzględnie przerwać terapię.

Trzeba tu podkreślić, że jod nie jest takim całkowicie bezpiecznym suplementem, jak się go gdzieniegdzie przedstawia. Wielokrotnie opisywano przypadki aktywacji choroby autoimmunologicznej tarczycy po suplementacji (czyli powodowało to uzależnienie od leków do końca życia), duże dawki, podobnie jak niedobory, zwiększają ryzyko raka tarczycy. Trzeba być świadomym tego, że jod może zaszkodzić. To jeden z tych przypadków, gdy trzeba zrobić rachunek strat i zysków. Podkreślam, że znakomita większość osób w Polsce ma niedobór jodu, a przy chorobie nowotworowej stawka jest bardzo wysoka.

Badanie, w którym podanie szczurom jednocześnie atomowego jodu i substancji wywołującej raka piersi całkowicie uratowało przed nim część zwierząt, a te które zachorowały, miały znacznie wolniejszy postęp choroby:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC2703618/

Badanie, w którym interesująco wypadło porównanie szczurów na diecie z niską zawartością jodu i identycznej diecie z normalną zawartością – niedobór jodu niemal trzykrotnie zwiększał ryzyko rozwoju raka tarczycy:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/3940650

Krzem

O krzemie niewiele wiadomo, oprócz tego, że w badaniach cofał on zmiany miażdżycowe u królików (króliki mają specyficzne zapotrzebowanie na ten minerał, nie wiadomo więc, czy byłyby jakiekolwiek efekty u ludzi) i przyspieszał gojenie się kontuzji. Praktycznie w ogóle nie prowadzi się prób klinicznych z jego suplementami. Kilku naukowców mocno stoi na stanowisku, że jest on podstawą obrony organizmu przed nowotworami. Jak jest naprawdę? Nie wiadomo i pewnie nigdy się nie dowiemy. Ale jako że nie ma skutków ubocznych jego uzupełniania, a koszty to oszałamiająca suma 10 zł rocznie, czemu tego nie zrobić? Należy kupić suszone ziele skrzypu (jest w każdym zielarskim albo na allegro), co kilka, kilkanaście dni gotować czubatą łyżkę (nie łyżeczkę) przez około pół godziny, zwykłe zaparzenie nie wystarczy. Przelać przez sitko i chlup. Dość paskudny smak można całkowicie zlikwidować np sokiem żurawinowym czy malinowym. Przy skrajnie silnej niewydolności nerek krzem może być niebezpieczny i powinno się z nim uważać. Dłuższe stosowanie może też wypłukać witaminy z grupy B. Były opisywane niezwykle rzadkie (kilka w całej historii medycyny) przypadki kamieni krzemowych w nerkach.

Uwaga: nowsze badania sugerują, że krzem ze skrzypu nie przyswaja się zbyt dobrze, może nawet w ogóle. Jedyną „pewną” metodą są suplementy krzemu, w postaci kwasu ortokrzemowego stabilizowanego choliną, zaś z ziół wymienia się poziewnik, poleca go między innymi Różański, ale ciężko mi rozstrzygnąć, na ile te zalecenia są wiarygodne, brakuje badań nad przyswajalnością krzemu z herbaty z poziewnika. Różański wymienia jednym tchem skrzyp, z którego krzem niemal się nie przyswaja…

Pewien wgląd w rolę krzemu mogą dać badania dotyczące konsumpcji piwa, które jest głównym jego źródłem. Co prawda alkohol sam w sobie jest czynnikiem wywołującym zmiany nowotworowe, ale gdyby krzem faktycznie chronił, to efekt picia piwa różniłby się od np efektów picia wina czy wódki.

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC1773681/

W powyższym badaniu piwo nie miało żadnych właściwości ochronnych.

https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/18006934/

Tu zaś wyraźnie zwiększało ryzyko raka płuc. Jeśli ktoś chciałby wykorzystać piwo jako ochronę przed nowotworami, to nawet jeśli krzem faktycznie ma działanie ochronne, sens będzie miało tylko piwo bezalkoholowe.

Siarka

Siarkę organiczną, czyli MSM podejrzewano kilkadziesiąt lat temu o wywoływanie raka, z tego też między innymi powodu kiedyś zakazano sprzedaży w Polsce. Badania na zwierzętach jednak wykazały, że nie tylko nie wywołuje ona choroby, ale bardzo dobrze przed nią zabezpiecza. Innymi słowy, jest to suplement prawdopodobnie chroniący przed rakiem, a przynajmniej przed niektórymi odmianami. Można kupić w internecie, albo w sklepie z suplementami dla koni, jest powszechnie używana do likwidacji kontuzji (uwaga – już można normalnie, legalnie kupować w formie suplementu dla ludzi). Z mojego osobistego doświadczenia oraz znajomych, MSM działa jak magia. Kontuzja która uniemożliwiała mi normalne funkcjonowanie przez około 7 lat znikła po 3 dniach suplementacji. Nie ma wystarczająco danych by wyrokować, czy pomoże przy nowotworach, czy może wręcz zaszkodzi. Zostawiam powyższe informacje do przemyślenia i podjęcia samodzielnej decyzji.

MSM spowalnia rozwój raka wątroby u zwierząt poprzez zabijanie jego komórek, ze skutecznością zwiększającą się wraz ze zwiększaniem dawek:

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3934636/

Cały duży artykuł o tej substancji:

https://naturalneleczenie.com.pl/2022/08/01/msm-w-chorobach-nowotworowych/

Wersja anglojęzyczna:

https://healthytreatment.org/2022/08/02/msm-in-cancer-treatment/